Po jednodniowym oddechu od zgiełku wielkiego miasta, powróciliśmy do codziennej rutyny pogromców nowojorskich ciekawostek. Rano szybkie śniadanie, oporządzanie głównie małego, metro do centrum i heja! Tego dnia pogoda zdecydowanie się poprawiła. Wyszło w końcu słońce, co dawało nam szansę na zrealizowanie planów uzależnionych od dobrych warunków atmosferycznych – rejs żaglowcem wokół Manhattanu oraz wjazd na punkt widokowy zlokalizowany na 86. piętrze Empire State Building - najwyższego budynku Nowego Jorku (381 metrów , 443 metry z anteną, ogółem 102 piętra). W oczekiwaniu na zaokrętowanie przespacerowaliśmy się po Chinatown oraz Little Italy tj., jak nazwa zugeruje, dzielnicach opanowanych przez emigrantów z Chin i Włoch. Klimat na ulicach Chinatown iście azjatycki. Ludzie czystej krwi azjatyckiej (lub lekko zmieszanej), krzaczkowate literki uśmiechające się z każdego neonu, wystawy sklepowej, menu w restauracji, niezły bałagan i brud na ulicach, no i przede wszystkim charakterystyczny smród znany nam z innych wojaży, skutecznie przenoszą nas w realia innego kontynentu. Klimatu włoskiego w dzielnicy włoskiej – nie poczuliśmy (poza spaghetti pożartym w ramach lunchu).
Przejażdżka żaglowcem Clipper City, będącym repliką statków handlowych wykorzystywanych do transportu w XIX wieku, była baaaardzo milusia i relaksująca, a pomruk wiatru w żaglach rozpostartych na tle Statui Wolności dumnie prężącej się w promieniach słońca, pewnie długo pozostanie w naszej pamięci (ale banał!).
Pozytywnie zbudowani piękną pogodą, ostrzyliśmy sobie apetyty na Empire State Building. Niestety, gdy dotarliśmy na taras widokowy, wieża zaczęła powoli tonąć w chmurach i niewiele zdążyliśmy zobaczyć, zwłaszcza, że Q zrobił kupę i musieliśmy przymusowo lądować w toalecie, tracąc cenne minuty przeznaczone na czynności mniej gówniane. Po wyjściu z toalety, nie było widać już nic. Chmury szczelnie otoczyły górną partię budynku. Na szczęście, jeśli chodzi o wrażenia, nie różniły się one znacznie od tych, które towarzyszyły nam na Top of The Rock.
![]() |
I znowu statuja i Matka Polka... :). Tym razem obydwie bez zgiętego łokcia. |
Ostatniego dnia pobytu w Nowym Jorku nie robiliśmy nic konkretnego, choć do roboty znalazłoby się wiele.
Trochę żal nam jest wyjeżdżać, choć plan na kolejne dni jest w naszej ocenie bardziej interesujący. Nowy Jork nas nie rozczarował. Jest to bardzo ciekawe miejsce, stwarzające ogromne możliwości dla kogoś, kto ma dużo czasu i pieniędzy. Ilość atrakcji jakie oferuje wydaje się być niezliczona. My sami mieliśmy kłopot z wyborem opcji spędzenia czasu przeznaczonego na jego poznanie i zdajemy sobie sprawę, że tylko nieznacznie liznęliśmy tego olbrzymiego tortu. A ten olbrzymi tort to bujne życie nocne, niezliczone teatry na Broadwayu, chóry gospel w Harlemie, atrakcje sportowe (poza baseball’em - koszykówka, futbol amerykański, hokej, tenis (US Open), czy też maraton nowojorski w pierwszą niedzielę listopada), koncerty w Carnegie Hall oraz innych mniej lub bardziej kameralnych miejscach (w tym klubach jazzowych będących mekką wielbicieli tego rodzaju muzyki), czy chociażby uczestnictwo w niedzielnym nabożeństwie, w którejś z czarnych dzielnic Nowego Jorku (zwłaszcza żałujemy tego, że mieszkając w czarnej części Brooklynu nie skorzystaliśmy z tej możliwości), z itepe, itede … Niektórych kawałków tortu nie skosztowaliśmy ze względu na ograniczony czas pobytu, możliwości (staraliśmy się Q kłaść o czasie do spanka), albo generalnie nie tą porę roku, czy też i inne okoliczności (np. sezon NBA, remont Carnegie Hall, itp.).
Może jeszcze tu kiedyś wrócimy, żeby nadrobić co nie co. Na pewno na jeden dzień, przed naszym wylotem do Polski.
Bardzo dziękujemy za kolejną relację.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszymy, że się bardzo cieszycie i że wszystko idzie prawie planowo (gdyby nie te gówniane kupy Q) Miło, że pomyśleliście o starym Ośle. Dzięki za sms-a, dzięki za fotkę z mordkami.
Oczekując kolejnej relacji, pozostajemy z wyrazami szacunku.
Fakt!- jesteście pogromcami nowojorskich ciekawostek!
OdpowiedzUsuńNajwyższy budynek N.Jorku (443m.).Znowu porównam go do Sea Towers w Gdyni (141m.). Boże - 3 razy wyższy od naszego,trudno jest sobie to wyobrazić.
Do Chin nie musicie już jechać,skoro poznaliście namiastkę tego,jak wygląda miasto w tak wielkim,azjatyckim kraju ... :)
Cieszę się,że Nowy Jork Was nie rozczarował.Ciekawe,ile musielibyście poświęcić czasu i mamony,aby poznać go chociażby w 80% ?
No,ale może w przyszłości nie posmakujecie kolejnego kawałka "tego tortu",a dokończycie to,czego jeszcze nie zjedliście,czyli spożyjecie ów "tort" w całości?
PA,PA,CAŁUSÓW 102 !!!